środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział IV

-Idź już, bo spóźnisz się na autobus.
-Idę! - odkrzyknęła swojej mamie Aga.
-Proszę zmieńcie się w... coś co mi nie będzie przeszkadzać,a jednocześnie będę mogła mieć przy sobie. - mruknęła cicho do dwójki medalionów leżących na jej biurku. Złoty i brązowy naszyjnik zamigotał, zmieniając się w dwie wsuwki: jedna ze srebrnym klejnotem, a druga z czerwonym. Pierwszą wpięła we włosy bardzo szybko, na drugą spojrzała podejrzliwie.
-Mam nadzieję, że mnie nie poparzysz. - i drugą też szybko przypięła. Księgę wsunęła do plecaka, ubrała kurtkę i pobiegła na przystanek. Dziś był ostatni dzień przed przerwą wiosenną(Wielkanocną). Nie było już tak zimno i widać było, że zbliża się wiosna. Zaś w Magicznym Świecie zbliżał się inny, ważny dzień.
***
-Ok. Dobranoc.
-Już? - mama Agi spojrzała zdziwiona na zegarek. Było dopiero piętnaście minut po 21. Aga chodziła zwykle spać później. O wiele później. Dziewczyna zachichotała.
-Tak, już. Mam zamiar się wyspać przed jutrem. Jutro idę też zanieść zeszyty Elizie. Nie było jej w szkole ostatnio, więc w czasie przerwy nadrobi sobie zaległości.
-Zgoda, a więc dobranoc.
Aga wypięła wsuwki, a te zamieniły się w medaliony. Położyła je na łóżku. Później skreślił dzień w kalendarzu i zasnęła.
***
-Hm? Gdzie są wszyscy?
Dziewczyna obudziła się w domu Nassona. Od razu zauważyła, że jest jakby goręcej i otacza ją niesamowita cisza. Wstała i wyszła przed dom. Wioska była pusta jak okiem sięgnąć. A przynajmniej tak myślała, dopóki coś nie pozbawiło jej tchu. A raczej ktosie.
-Aga! - wykrzyknęły obie siostry Nassona.
-Kelsy! Mimi! Gdzie się wszyscy podziali? - spytała ich zdziwiona. Dziewczynki uśmiechnęły się i pociągnęły za sobą Agnieszkę. 
-Są w sadzie.
W trójkę ruszyły przez wioskę, w zupełnie inną stronę, niż tam gdzie Aga walczyła. Za niewielkim płotkiem, który był granicą wioski, znajdował się olbrzymi sad. Wszyscy mieszkańcy zbierali owoce do wiklinowych koszy i nieśli je gdzieś poza obręb wsi. Z chwilą wejścia do sadu, do Agi dopadł zdyszany Nasson.
-Witaj. I jak?
-Co i jak? - spytała zdziwiona.
-Znalazłaś może drugiego Wybrańca?
Agnieszka spojrzała na niego tępo. Pokręciłą głową z uśmiechem.
-Świat jest ogromny. Spokojnie. Znajdę ich.
Dziewczyna spojrzała na niebo. Oba słońca były bardzo blisko siebie. Może to wyjaśniało ten gorąc.
-Co wy właściwie robicie? - spytała Aga, idąc za Nassonem. Tu i ówdzie ludzie pozdrawiali ją skinieniem głowy. Doszli do pięknego drzewa brzoskwiniowego. Kelsy i Mimi zaczęły zbierać opadłe na ziemię brzoskiwnie.
-Dzisiaj jest Dzień Słońc. Raz w roku w ten dzień, od 12 w południe do 12 następnego dnia, Słońca nachodzą na siebie. Wtedy wsystkie budynki i rośliny zostają spalone. Temperatura na powierzchni nasej planety wynosi około 150 stopni, przez co cała woda wyparowuje. Oczywiście nie ta podziemna.
-Spalone?! - brunetka przeraziła się nie na żarty. Ale uśmiech Nassona, kazał jej trochę pomyśleć.
-Skoro zostają spalone, a tak jest co roku, to znaczy, że coś je odnawia?
-Tak. Kiedy zaczyna się Dzień, w Kręgu Poratlu i w wielu innych miejscach kwitną Złote kwiaty. Nikt nigdy ich nie zdobył, ponieważ po pierwse chroni je ogromna temperatura, a po drugie Ogniste ptaki. Wracając do kwiatów, wiemy, że gdy kończy się Dzień Słońc, kwiaty przekwitają i złoty pył, który wtedy wydzielają odnawia wsystko do poprzedniego stanu.
-Mówią też, że te kwiaty spełnią życzenie osoby, która je dotknie. - dodała od siebie Mimi, uśmiechając się i podając Agnieszce dorodną brzoskwinie. Odwzajemniła uśmiech.
-Spełniają życzenia... Czyli ukrywacie się gdzieś przed tym gorącem? I dlatego zbieracie te owoce?
-Tak. Kryjemy się w głębokich jaskiniach, gdzie znajdują się zbiorniki wody podziemnej. Tam ona nie wysycha. - Nasson rozdziawił usta, gdy Aga z uśmiechem obróciła się, trzymając brzoskwinię przed sobą. Gdy zatrzymała się, pstryknęła palcami lewej ręki.
-Delikatny podmuch. - mruknęła. Zawiał wietrzyk, a wszystkie owoce spadły na ziemię. Omijały ludzi, którzy byli między gałęziami i lądowały miękko na podłożu.
-Tak chyba prościej, czyż nie? - Agnieszka zaczęła zbierać brzoskwinie, które upadły u jej stóp. Wszyscy ludzia zaczęli się śmiać i też zaczęli zbierać owoce. Później zanosili je w koszach do jaskiń.
-Schowajmy się już. - przez sad przetoczył się głos Maga, któremu iść pomagała Dominica. Agnieszka posłała im uśmiech i za całą ludnością wioski, udała się w stronę jaskiń.
***
-Aga... - jęknęła Dominica, wspierając się na Nassonie. Od 3 godzin włóczyli się po jaskiniach. Jako, że dziewczyna chciała zwiedzić podziemne miasteczko, chłopak i krawcowa, zaproponowali swoje przewodnictwo. Myśleli, że to będzie najwyżej godzina, ale Aga znalazła jakąś pieczarę, a ta pieczara się ciągnęła i ciągnęła. Brunetka odwróciła się do nich i zachichotała.
-Um, wybaczcie. Wracamy już. - ale wiadomo, że jeżeli droga do tyle trwała, to droga od na pewno tyle samo. Wrócili do kamiennego miasteczka około godziny 18. Tu w jaskiniach faktycznie było i chłodniej i był dość spory zapas wody. Jednakże w drodze powrotnej cała trójka zauważyła, że robi się cieplej, wręcz gorąco jak w upalny dzień. Agnieszka wyprzedziła sporo swoich towarzyszy. Gdy doszli do miasteczka, ludzie stłoczeni byli koło największego zbiornika wody.
-Co się stało? - jej głos potoczył sie po jaskini. Odpowiedział jej Mag, który miał nietęgą minę.
-Spójrz. - wskazał. Wody już tam praktycznie nie było. Z wielkiego jeziora, zmieniło się w małą kałużę.
-Ale jak to?! - dziewczyna przeraziła się nie na żarty. W tym tempie, wielu ludzi nie zdoła dotrwać do jutra. Zostało przecież jeszcze około 18 godzin. A jeśli upał się nasili?
-Najwidoczniej mamy do czynienia z najsilniejszym Dniem Słońc od wieków. A jak wiadomo wody podziemne szybko się nie odnawiają, a od pokoleń tutaj przychodzimy. Gdybym tylko mógł... - starzec zakaszlał. Gorin zagryzł wargę. Nie mieli na razie po co wracać na górę. Tam przecież jest o wiele goręcej.
-A gdyby ktoś posedł na górę i zdobył Złote kwiaty? Mógłby poprosić o wodę. - pomysł Nassona zawisł w powietrzu. Wszyscy zaczęli protestować.
-Ależ to pewna śmierć!
-Nie chcemy nikogo stracić.
-Trzeba się jakoś przemóc i przeżyć o tej garstce wody.
-Albo posukać jej gdzieś dalej.
Wszyscy się przekrzykiwali i wymyślali. Aga pokręciła głową. W czasie swojej wędrówki nie napotkali choćby źródła wody. Wszystko zostało skupione tutaj. Spojrzała na wodę. Ze stalaktytu spadła jedna kropla, wprost do kałuży. Wywołała ona zataczające się kręgi. Agnieszka spojrzała na swój medalion. Był tam smok, ziejący ogniem. Brunetka uśmiechnęła się.
-Ja pójdę. - powiedziała głośno. Wszyscy zamilkli.
-Jeśli dobrze kojarzę, smoki są odporne na ogień, czyli tym samym na ciepło. Będę w stanie tam przeżyć. A równie dobrze przy pomocy magii, może zdołam pokonać Ogniste ptaki. Uważam, że to najsensowniejsze wyjście. - uśmiechnęła się do wszystkich. Bohaterka... Kiedyś marzyła, żeby nią być. Wymyśliła wiele historii z sobą w roli głównej. Teraz mogła spełnić swoje marzenie i pomóc innym. Bądź co bądź, czy nie pokonała wczoraj kilka bestii? Mag i Gorin przez chwilę rozmawiali cicho. Cała wieś także szeptała.
-Zgadzamy się. - powiedziała przywódca wioski. Ludzie zaczęli klaskać, a Aga się uśmiechnęła. Czyli postanowione.
***
Nasson i Dominica życzyli jej powodzenia. Znajdowali się zaraz przy drzwiach, które oddzielały jaskinię od świata zewnętrznego.
-Dzięki . -Agnieszka posłała im delikatny uśmiech. Dwójka przyjaciół zaczęła się wracać. Przy Adze został Mag.
-Pamiętaj: ptaki są ptakami, nieważne czy korzystają z mocy innych żywiołów. - starzec zrobił tajemniczą minę i otworzył drzwi. Buchnęło gorącem. Aga szybko wyszła na zewnątrz. Mag zamknął za nią drzwi.
"Nieludzka temperatura." - pomyślała dziewczyna. Uklękła na jedno kolano.
-Voltire, mój smoku, użycz mi swej mocy.
Znów się zmieniła. Ale teraz przynajmniej nie odczuwała tej temperatury. Dla niej było znośnie. Zaczęła iść w stronę wioski. Szła po pustkowiu, gdzie ziemia była popękana i wypalona, tam gdzie była trawa. Wszędzie wokół znajdowały się szczątki spalonych drzew. A temu wszystkiemu towarzyszyła głucha cisza, przerywana jedynie przez odgłos butów Agi. Oba słońca dawały tyle światła ile normalnie dałoby z 1 000 000 żarówek LED, połączonych w jedno o kolorze białym, ostrym. Nie dało się spojrzeć w górę, bowiem zaraz cię oślepiało. Aga nie patrzyła więc wzwyż. Szła szybko. Gdy doszła do wioski, zamarła. Wszędzie znajdowały się tylko zgliszcza i popiół, usypany w kupki. Dziewczyna pokręciła głową. Ponieważ nie było drzew, zauważyła w oddali miejsce, które było inne niż wszystko. Było zielone i błyszczące. W kręgu kamieni, jasno kwitły Złote kwiaty. Nad nimi unosił się złoty pył, który nie wychodził za obręb kręgu. Agnieszka uśmiechnęła się. Zaczęła do nich biec, zapominając o strażnikach. Dopiero przeraźliwy krzyk, otrząsnął ją z euforii. Z nieba na nią pikowały dwa ogromne ptaki. Ich skrzydła pokryte były ognistymi piórami, a całe ciało było czarne, właśnie z wyjątkiem skrzydeł, dzioba i oczu. Te ostatnie błyszczały złowrogo. Aga wyciągnęła ręce. Na razie nie potrzebowała Księgi. Nauczyła się kilka zaklęć na pamięć.
-Strzały wiatru! - przeźroczyste kulki wystrzeliły. Jednak ptaki, jej atak zniwelowały jednym uderzeniem skrzydeł. Teraz oba ptaki otworzyły dzioby, a przed nimi pojawiły się kule ognia. Urosły do rozmiarów piłki koszykowej.
"Ups" - pomyślała Aga i skoczyła w tył, wykonując dwa salta. Żaden atak jej nie trafił.
-Teraz moja kolej! - krzyknęła i znów je atakowała. Dopiero po 20 minutach bezowocnej walki, ptaki siadły na kamiennych blokach. Dziewczyna ciężko dyszała.
-No proszę. Tłuczemy się i tłuczemy, ale żadne drugiemu nie robi krzywdy. Ogień czy powietrze, żadne nie wygrywa. - wymamrotała cicho. Ptaki przekrzywiały głowy ze zdziwienia. Chyba po raz pierwszy zetknęły się z wrogiem, który jeszcze żyje. Brunetka przez chwilę mierzyła ich wrogim spojrzeniem, gdy nagle coś sobie przypomniała.
"Ptaki to ptaki. No jasne!"
Agnieszka wstała i podbiegła do Kręgu. Stworzenia uniosły się, by znów zaatakować.
-Stójcie! Mimo iż używacie mocy ognia, jesteście ptakami. Ptaki to dzieci powietrza. Gdyby nie ono... nie mogłybyście latać, a wtedy nie byłybyście ptakami. Mój żywioł to powietrze. - oczy Agi rozbłysły złotem. Tak jak przy jej drugim zaklęciu.
-No mocy Medalionu, każę Wam mnie przepuścić! - powiedziała głośno. Ptaki z powrotem usiadły na kamieniach. Oba skłoniły głowę.
"Twoja wola, Wybrańczyni." - przemówiły wprost do jej umysłu. Dziewczyna także skłoniła głowę. Weszła do kręgu i zatrzymała się na jego środku. Uklękła przy największym i najbardziej okazałym kwiecie. Dotknęła go. Nie zastanawiała się co chce powiedzieć. Nauczyła się, iż słowa często ukryte są gdzieś bardziej w środku.
-Chcę... Nie, proszę... proszę byś w każdy Dzień Słońc otaczał wioskę i inne tereny zamieszkane magiczną osłoną, która pochłaniałaby żar. Tak aby na tych terenach nie zabrakło niczego: wody, pożywienia. Proszę, byś osłaniał ludzi przed ich własnymi gwiazdami. Proszę byś został.- uśmiechnęła się do kwiatka. Wiedziała, że Kwiat wie o co jej chodzi. Ten rozbłysł. Pył rozlał się po całej okolicy. Wszędzie gdzie przelatywał, roślinność, domy, woda i wszystko wracało do poprzedniego stanu. Nagle symbole w Kręgu Portalu zaczęły się błyszczeć. Te na głazach i te na ziemi. Z kręgu wystrzeliła wiązka jasnego światła. Jak zauważyła, także i z innych miejsce, oddalonych, takie wiązki też się pojawiały. Światła się połączyły i utworzyły ciemnozłotą barierę. Magiczna osłona przed żarem. Agnieszka przesunęła się na kraniec kamieni, bowiem na środku kręgu pojawiło się złoto-białe, owalne światło. Brunetka nie wiedziała skąd, ale miała odczucie, iż jest to portal do jej świata. Najwyraźniej i jego, Kwiaty aktywowały. Największy kwiat znikł. Aga pisnęła, bowiem i złoty pył zaczął błyszczeć wokół niej. Pojawiła się na niej biała sukienka, drapowana jak toga. Z przodu była krótsza niż tyłu. W pasie przewiązana była złotym paskiem, na którym po prawej pojawiło się kilka Złotych kwiatów. Na prawej ręce miała owinięty jako bransoletkę Złoty kwiat(ten największy). Poczuła, że jej włosy się splatają. Miała teraz luźny kok, ozdobiony białymi kwiatami ze złotymi środkami, a po prawej stronie z przodu włosów, znajdował się złoty motyl. Na nogach miała złote sandały-rzymianki, których rzemyki oplatały się wokół jej łydek. Na końcach rzemyków także znajdowały się, małe Kwiaty. W jej reku pojawił się bukiet Złotych Kwiatów. Aga spojrzała na Krąg Portalu. Wokół Portalu kwitły Złote kwiaty. Jednak dziewczyna wiedziała, że straciły one już swoją moc życzeń. Ognieste ptaki też gdzieś znikły.
-Dziękuję. - powiedziała z uśmiechem i udała się w stronę wioski.
***
-Powinniśmy wyjść. Skoro woda wróciła i tu jest zimniej, to znaczy, że Agnie...szce się udało. - oczy Nassona rozbłysły, gdy to mówił. Gorin westchnął. Mag zaśmiał się.
-Nasz młody przyjaciel ma rację. Dziewczynie się udało. - i otworzył drzwi. Jakąś godzinę temu temperatura w jaskini spadła i woda się pojawiła. Wszyscy przypisywali to Agnieszce, ale jakoś nikt nie spieszył się z wyjściem. Brunetka nie wracała, więc nikt nie wiedział czy na zewnątrz dalej trwa Dzień Słońc. Nie wiedzieli, dopóki zniecierpliwiony Nasson nie poszedł do drzwi i nie orzekł, ąe temperatura przy nich jest taka jak normalnie w zwyczajny dzień. Wszyscy zebrali się wokół wyjścia i debatowali czy powinni wyjść czy nie.
Gdy tylko drzwi zostały otwarte im oczom ukazał się zwykły, codzienny widok. Dzieci wybiegły na zielone pola, gdzie wiał wietrzyk i latały motyle. Każdy zauważył, że z Kręgu portalu dochodzi jasny snop światał, a niebo pokryte jest czymś złotym.
-Co to jest? - spytał Gorin.
-Najwidoczniej jakaś magiczna osłona. Widocznie Agnieszka, zażyczyła sobie, byśmy mogli normalnie przetrwać Dzień Słońc.
Nasson i Dominica jako pierwsi pobiegli do wioski. a tam u bram sadu, spotkali uśmiechniętą Aga. W krótkim czasie, cała wioska się zebrała. Wszyscy patrzyli na brunetkę uważnie.
-Witajcie w domu. - Dziewczyna uśmiechnęła się i podała Ruth bukiet Złotych kwiatów. Wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować.
I tak zakończył się Dzień Słońc.
_____________________________
Dziękujemy wszystkim, że zechcieli czekać tak długi czas ^0^
Wiemy, wiemy i przepraszamy. Całe 7 (prawie 8) miesięcy czekania na jeden rozdział i wychodzi takie, krótkie coś. Ogromnie przepraszamy ^ ^'
Co do następnego rozdziału... nic nie jest pewne. Jako, że obie będziemy mieć mnóstwo zajęć i rzeczy do roboty, nie wiemy kiedy pojawi się następny rozdział.
Miejmy nadzieję, że każdy jakoś przetrwa ten okres do następnego rozdziału, myśląc o tym co będzie dalej ;)
A tu kilka podpowiedzi odnośnie V rozdziału:
Czy Aga znajdzie drugiego Wybrańca? Czy okaże się on jakimś znajomym dziewczyny? Czy spotkamy wreszcie Główną Złą Postać?
To już w następnym rozdziale xD

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział III

-Jakie kłopoty? - spytała Aga, pomagając wstać Magowi.
-Za chwilę się dowiesz. - powiedział i z pomocą dziewczyny wyszedł na zewnątrz. Cała wioska była 'poruszona', a bariera, którą brunetka wcześniej zauważyła, mieniła się teraz delikatnym kolorem fioletowym i co kilka chwil, raz stawała się ciemniejsza, raz jaśniejsza. Jakby ktoś w nią uderzał. Kobiety i dzieci chowały się w domach, zaś mężczyźni byli uzbrojeni. Jedni mieli miecze, inni dzidy lub łuki. Zauważyła też Dominicę, która jako jedyna z kobiet była uzbrojona i trzymała wąski miecz. Agnieszka razem z Magiem podeszła blisko granicy bariery, gdzie stał Nasson, jego ojciec i kilku innych mężczyzn.
-Co tym razem? - spytała Mag, stając o własnych siłach. Dziewczyna podeszła do Nassona, a ten uśmiechnął się krótko.
-Około tuzina ogrów, dwa gryfy i jeden upadły anioł, który wydaje się być liderem. - powiedział ojciec Nassona, Gorin.
-Ktoś tą wioskę atakuje? - spytała Aga, patrząc po wszystkich. Przeszedł ją dreszcz.
-Tak... i to najwidoczniej dlatego, że się pojawiłaś. - wyjaśnił Mag. Agnieszka dopiero teraz popatrzyła za barierę. Na zewnątrz bariery stała grupka ogrów, którzy wciąż atakowali osłonę. Dwa gryfy stały po bokach zakapturzonej postaci z dużymi, czarnymi skrzydłami. Gdy dziewczyna na niego spojrzała, upadły anioł wbił w nią swój wzrok. Zmroziło ją. Postać w czarnym kapturze zrobiła krok w przód i odezwała się głebokim głosem:
-Wydajcie nam ją, a nic złego nie stanie się tej wiosce.
Jeszcze nigdy wioski nie atakowały upadłe anioły. Były to stworzenia z natury mroczne i magiczne. Gdy większość terenów pochłonęła ciemność, rzecz jasna, że i te stworzenia stały się dogłębniej złe i ich moc wzrosła. Gdyby Mag nie był chory, może i by dał mu radę, ale teraz... To nie wyglądało za dobrze. Aga zacisnęła dłonie w piesci. Uśmiechnęłą się niemal beztrosko.
-Skoro tak bardzo tego chcesz...
-Co ty chces zrobić?! - na twarzy Nassona pojawił się wyraz przerażenia. Cała reszta też była wstrząśnięta.
-Ten stereotyp zawsze się przewijał w książkach i filmach... - wyszeptała do siebie. Odwróciła się do nich przodem, zaś do bariery tyłem.
-Nie mogę pozwolić na to, żeby z mojej winy coś się wam stało. A więc... - i zrobiła krok do tyłu i przeszła przez osłonę. Ogry, gryfy, a także anioł patrzyły na nią uważnie.Nasson chciał rzucić się za nią, ale powstrzymał go jego ojciec. Aga pokręciła głową i wyszeptała bezgłośnie " Dam radę." Potem uśmiechnęła się lekko i odwróciła.
"Możesz sprawić, żeby nas nie słyszeli?" - pomyślała. Medalion jej odpowiedział.
"To zależy od ciebie. Znasz słowa."
-Niech cisza nastanie, dla tych, którzy słyszeć nie mają. - powiedziała cicho i zadziałało. Nikt z wioski nie mógł jej usłyszeć. Czuła na sobie uważne spojrzenia kilkunastu par oczu. Zaś ona patrzyła tylko na zakapturzoną postać.
-Mam pytanie, zanim zaczniecie atak: Skąd wiedzieliście, że przybyłam tutaj? Tamte ogry zostały zabite. - jej cichy głos jednak było całkiem dobrze słychać.
-Kiedy straż nie wróciła, stwierdziliśmy, że coś się wydarzyło. Zauważyłem zmiany przy kręgu. A gdy sprawdziliśmy, odkryliśmy ciebie.
Dziewczyna kiwnęła głową jakby ta odpowiedź ją zadowalała.
-Nie dam tak łatwo się złapać. - uśmiechnęła się i pomachała obiema dłońmi do ogrów, gryfów i upadłego anioła. Ci pierwsi wydali okrzyki bojowe i ruszyli do ataku. Teraz nie paraliżował jej strach. Gdy wiedziała co ma do wykonania w tym świecie czuła się... beztrosko. Niemal jakby była w domu. Zaczęła biegać po polach, wymijając ogrów. Nie atakowała ich, bo i tak nie miała broni, a pierwsze użycie jej magii bitewnej skończyło się omdleniem. Jednak co by to były za mroczne stworzenia, gdyby nie mogły nawet drasnąć jednej, bezbronnej dziewczyny? Ogry stwierdziły, że pojedyncze ataki nic nie zdziałają, więc całą zgrają rzuciły się na Agę. Dziewczyna zaliczyła kilka cięć w odsłonięte kolano i przedramiona. Jednak wytrwale biegła dalej. Upadły anioł zaczął ciskać w dziewczynę czarne kule, których klejąc maź, topiła wszystko co dotknęła. Tak ucierpiał kawałek jej sukienki oraz obcas buta. Teraz brunetka zaczęła lekko kuśtykać, inaczej nie dała rady.
"Wezwij ich." - odezwał się Medalion i Aga zatrzymała się raptownie. Upadły anioł tylko na to czekał. Wystrzelił w brunetkę czarną kulą. Dziewczyna uniknęła całej kuli, ale kilka kropel odprysnęło i trafiło ją w odsłoniętą część nogi. Rozległ się cichy syk.
-Auć... - wymamrotała cicho.
"Wezwij ich." - głos ponownie się odezwał.
-W porządku. - już nie musiał jej przypominać, że słowa miała w swojej głowie. Ogry zachowały odległość, widząc, że dziewczyna klękła na jedno kolano i złożyła ręce jak do modlitwy.
-Moi opiekunowie, jako wasza wierna strażniczka wzywam was na mocy mego Medalionu. Odpowiedzcie na mą prośbę. Ja, Agnieszka, przyzywam was, smoku i pegazie! Voltire i Heliossa! - dziewczyna wykrzyknęła ostatnie słowa. Niebo na moment stało się złote. Ogry wyczuły zapach smoka, więc instynktownie wycofały się kilka kroków. Gryfy, które jak dotąd tylko obserwowały cała sytuację, stanęły dęba. I miały ku temu powód. Koło Agi wylądował wielki, czerwony smok. Jego łuski zalśniły w słońcu, a ziemia zadrżała gdy tylko dotknął ziemi. Po jej lewej stronie stał, chyba uśmiechnięty biały pegaz o złotej grzywie i złotych skrzydłach. Jedynie oczy były szmaragdowe.
-Hm... - rozległ się głęboki pomruk i tuż przed dziewczyną pojawił się łeb smoka o rozmiarach dużego lwa. Jego złote oczy przenikliwie wpatrywały się w brązowowłosą. Czuła jego oddech, ale mimo to nie odwróciła wzroku. Ze smoczego gardła rozległy się urywane pomruki, które łudząco przypominały śmiech.
-Podoba mi się ta dziewczyna. - Voltire mrugnął okiem po czym przeniósł swój wzrok na 'armię' wroga.
-A cóż to ma być? Więcej was nie było? - spytał nieco niezadowolony smok. Po swojej lewej stronie Aga usłyszała dźwięczny śmiech przypominając śmiech elfa.
-Przesadzasz. - pegaz popatrzył na Agnieszkę łagodnym i matczynym wzrokiem.
"No to idziemy do boju, bohaterko." - usłyszała głos Voltire.
Wokół brunetki pojawił się czerwony krąg magii, a ona sama zamknęła oczy i wypowiedziała słowa:
-Voltire, mój smoku, użycz mi swej mocy. -dziewczynę omiótł czerwony blask. Przemieniała się. Gdy otworzyła oczy i spojrzała na swoich przeciwników, nie mogła powstrzymać złośliwego uśmieszku, który wstąpił na jej twarz. Miała inny strój*, a także czuła w sobie prócz mocy powietrza, moc ognia. Wypełniała ją pewność siebie, której na pewno wcześniej zbyt dużo nie miała.
"To twoje uczucia, prawda?" - spytała smoka, patrząc na niego kątem oka.
"A jakże by inaczej? Ale pogadankę zostawmy na później. Teraz musisz ich pokonać przy pomocy Księgi Zaklęć."
"To chyba nie ta książka, którą znalazłam razem z medalionem?"
"To ta. Każdy użytkownik postrzega księgę inaczej. Ty jako użytkowniczka żywiołu powietrze, będziesz w niej widzieć zaklęcia tego żywiołu. W przemianie ze mną, także i zaklęcia ognia."
"A jak mam ją tu przywołać?"
"W większości przypadków, wystarczy, że koło siebie przed snem położysz daną rzecz, a ona automatycznie przemieści się tutaj razem z tobą. W takim wypadku... musisz użyć swojej siły woli. Pozwól by twoja wewnętrzna siła ci ogarnęła."
Smok ryknął i zionął ogniem na czwórkę ogrów, które stały w pewnej odległości od reszty grupy. Ogry nawet nie zdążyły pisnąć, gdy padły nieżywe na ziemię. Voltire uśmiechnął się, ukazując przy tym dwa rzędy ostrych, białych zębów. Upadły anioł zmarszczył brwi i zaczął ciskać w dziewczynę czarne, kule ognia. Przed dziewczynę wyszła Heliossa, stanęła dęba i machnęła skrzydłami. Złote skrzydła utworzyły pęd powietrze, który zdmuchnął czarne kule z kursu. Agnieszka skupiła się. Powoli dotarła do swojej ukrytej świadomości. Gdy jej dotknęła, ta zafalowała i rozlała się po całym ciele dziewczyny. Kiedy przyjemne ciepło dotarało do umysłu dziewczyny, Aga usłyszała swój własny głos:
"Czego potrzebujesz?"
"Księgi."
"Masz ją tuż przed sobą."
Uczucie znikło. Brunetka otworzyła oczy, a przed sobą miała ową księgę. Otworzyła na właściwej stronie. 
-Gotowa? No to do dzieła! - smok uśmiechnął się i odsunął na bok razem z pegazem. Dziewczyna puściła księgę, a ta zawisła tuż przed nią. Przyłożyła dwa palce do ust i wciągnęła powietrze. Czuła jak powietrze i ogień mieszają się w jej ciele.
-Oddech ognia! - z jej ust trysnął duży płomień, który spopielił dwójkę ogrów. Została jeszcze połowa. Gryfy, które dotąd nie atakowały, teraz rzuciły się na Agę z rykiem. Teraz dziewczyna uformowała z dłoni trójkąt. W 'trójkącie' pojawiło się światełko, a gdy zaczęło rosnąć, Aga je chwyciła. W jej dłoni pojawił się duży, szeroki miecz. Klinga była wykonana z dziwnego materiału, po którego powierzchni przebiegały złoto-czerwone żyłki. Pulsowały powoli. Na końcu jelca znajdowała się rzeźbiona głowa smoka w kolorze złotym z czerwonymi, rubinowymi oczami. Agnieszka teraz zadawała rany gryfom, które próbowały ją atakować, ale każdy dotyk miecza, sprawiał im niewyobrażalny ból. Tak pokonała oba stworzenia. Potem atakowała ogry, które już lepiej się broniły. Siła i wytrzymałość smoka, a także jego doświadczenie (jak się zorientowała), wszystko to pozwoliło jej wyjść zwycięsko z bitwy z ogrami. Rany nie bolały jej tak bardzo, może jedynie bardziej rana na ramieniu. Teraz z 'pulsującym mieczem' (jak już zdążyła go ochrzcić w myślach), stanęła przed upadły aniołem, który o dziwo pozwolił jej zabić wszystkich jego towarzyszy. Teraz patrzył na nią uważnie, z uśmieszkiem na ustach.
-Zostałeś tylko ty.
-Nie, teraz już tylko TY. - upadły anioł wymamrotał kilka zaklęcie. Wokół niego pojawiło się czarne tornado. W czarnym świetle, sama postać zniknęła. Zostało tylko tornado, które zbliżyło się do Agi. Dziewczyny wyciągnęła rękę i dotknęła powierzchni wirującego powietrze.
-Już w porządku. Wszystko jest dobrze. - uśmiechnęła się. Z tornado dobiegł ją cichy syk. Wirujący huragan stawał się coraz mniejszy, aż znikł. Przemiana ze smokiem ustała. Dziewczyna upadała na kolana.
-Męczące... - wymamrotała. Heliossa uklękła przed dziewczyną, a Voltire zniżył swój łeb do poziomu Agi.
-Dobrze się spisałaś, kochanie. - Heliossa musnęła swoim pyskiem policzek brunetki. Ta poczuła jak jej rany się leczą i wstępuje w nią nowa energia.
-A teraz wróćmy do wioski, bo twój przyjaciel chyba zaraz oszaleje. - Voltire zaśmiał się, wyczuwając rozszalałe myśli Nassona. Dziewczyna kiwnęła głową i z pomocą Heliossy, wstała i wróciła do wioski.
-Aga! - krzyknęła Dominica na widok brunetki i rzuciła się by ją przytulić. Nasson zaraz po Dominice objął Agę i doprowadził do najbliższej ławeczki, stojącej koło jednego z domu. Potem jeszcze uważnie obejrzał, by zobaczyć, czy nie ma żadnej rany. Agnieszka zauważyła, że w wiosce wszyscy ludzie patrzą na nią z podziwem i szykują stoły oraz jedzenie. Dzieci ubierały wioskę w kwiaty.
-Co się dzieje? - spytała, rozglądając po wszystkich. Ojciec Nassona zaśmiał się i przyjaźnie poklepał ją po ramieniu.
-Sykujemy się do świętowania, bo jest co! Po raz pierwsy po tylu latach, ludzie mają nadzieję na wyzwolenie spod władzy Królestwa Ciemności. - Gorin uśmiechnął się przyjacielsko.
-Ciekawe, że nie przyszliście jej z pomocą.. - odezwał się Voltire i zniżył łeb. Ludzie rozsunęli w przestrachu. Nasson odchrząknąl.
-Chcieliśmy, ale odezwał się do nas głos, który powiedział "Spokojnie, da sobie radę.". Było coś w tym głosie takiego, że sprawiało, żeby mu zaufać. Jak widać, nie mylił się. - chłopak uśmiechnął się. Agnieszka odwzajemniała uśmiech.
-No to co? Świętujmy! - dziewczyna wstała żwawo i zaśmiała się. Co dziwniejsze wszyscy jej zawtórowali, nawet jej opiekunowie.
***
-Fajnie było... - brunetka siedziała trochę na uboczu razem z Heliossą i Voltire. Nasson właśnie tańczył z Dominicą, a ludzie śmiali się z opowiastek Gorina. Do Agi dołączył Mag.
-I jak ci się tu podoba? - spytał z uśmiechem.
-Tu jest tak niesamowicie. Aż nie mogę uwierzyć, że jestem tutaj naprawdę. - posłała uśmiech smokowi, który leżał z przymkniętymi powiekami. Zapadł w drzemkę, po tej ilości mięsa i piwa, które wyżłobił, twierdząc, że nic mu się nie stanie. Nieprawda. Po wypiciu siedmiu beczek piwa, zaczął śpiewać jakieś piosenki o zbójcach. W dziedzinie śpiewu wykazał się ogromnym talentem, co ostatecznie przełamało to niewymowne przerażenie, jakie ludzie żywili w stosunku do ogromnego opiekuna Agi. Heliossa zaś siedziała teraz koło brunetki, pozwalając by dwie siostry Nassona, Mimi i Kelsy przystrajały jej grzywę kwiatami. Mag podał Agnieszce brązowy medalion, owinięty w tkaninę
-To jest kolejny z medalionów. Ufam, że znajdziesz w swoim świecie kolejnego Wybrańca.
-Postaram się. 
Medalion był brązowy i z rzemykiem spinał go czerwony kryształ, co oznaczało, że Medalion posiada moc ognia. Na awersie strony znajdował się ognisty feniks, na rewersie zaś gryf. Kiedy chciała go dotknąć, poparzył ją.
-Nie mój medalion, wiec nie mogę go dotknąć... - westchnęła i ziewnęła. Była zmęczona.
-Pójdę spać. Do zobaczenia jutro. - uśmiechnęła się do Maga. Ten kiwnął głową.  Udała się do domu Nassona, bo tam tymczasowo miała mieszkać. Przebrała się w ową biała sukienkę, w której tutaj przybyła i położyła na łóżku, trzymając owinięty w materiał, brązowy Medalion. Zamknęła oczy.
"Dziękuję ci... że mnie tutaj sprowadziłeś."
"Nie masz za co. Raczej ja ci dziękuję." - jej Medalion zalśnił w ciemności. Znów poczuła jak dryfuje w jakiejś ciemności, gdy po raz kolejny oślepiło ją światło.
***
-Wstawaj, już 7.15. - usłyszała głos swojej mamy. Otworzyła oczy, mrużąc je przed światłem. Poczuła jak coś koło niej leży. Wymacała to na oślep i podniosła do góry. Trzymała brązowy medalion owinięty w tkaninę. Prawie identyczny wisiał jej na szyi, a koło niej leżała też gruba, brązowa księga. Pisało na niej "Od początku, aż do końca...". Agnieszka uśmiechnęła się.
-A jednak... 
_________________________________________
* - wygląd stroju zostanie dodany po pewnym czasie. Chwilowo nie dysponuję owym rysunkiem.
_________________________
I kolejny rozdział się pojawił. Mam nadzieję, że się wam podoba(choć miałam totalny brak weny ^ ^"). Czwarty rozdział pojawi się dopiero w nowym roku, ponieważ, jestem pewna, że przed świętami jeszcze go nie napisze(choć może się mylę i jednak będzie wcześniej ^ ^").
Dziękujemy za czytanie Medalionów  ^ ^ :)

piątek, 2 listopada 2012

Przeprosiny

Z powodu świąt i wielu innych spraw, następny post powinien pojawić się dopiero pod koniec przyszłego tygodnia.
Za tak długi okres nie dodania posta: Przepraszamy! ^ ^'

wtorek, 25 września 2012

Ogromne przeprosiny!

Bardzo przepraszamy, ale chwilowy brak czasu i weny, powoduje brak następnego rozdziału. Postaramy się go dodać przed listopadem ^ ^"
Z góry przepraszam

niedziela, 2 września 2012

Rozdział II

-No dobra. Jedno wiem: to nie jest sen. - Aga dla pewności jeszcze raz się uszczypnęła. Całe przedramię miała czerwone od prób obudzenia się. Zrezygnowana usiadła na kamieniu poza kręgiem. Blisko niej znajdował się głaz z wyrytymi runami. Zaczęła się przyglądać im bliżej.
-Gdybym znała ten język... - westchnęła, a jej wzrok padł na medalion. Była pewna, że to przez niego znalazła się tutaj. Nagle usłyszała dziwne pomruki i chrząknięcia za sobą. Odwróciła się i jej oczom ukazały się dwa rosłe ogry. Ubrane były w czarne spodnie i szare, podarte koszule, co wyglądało na nich odrobinę śmiesznie. Obydwa miał w ręku duże maczugi. Wiedziała, że to ogry. Widziała je w książkach, nawet jeśli te były inne. Rozmawiali właśnie o dziewczynie, ale Agnieszka ich nie rozumiała.
-Ma zapach nie tego świata.
-Mamy rozkaz likwidować ludzi z tego terenu.
-Ale też mamy rozkaz przyprowadzać wszystkich, którzy noszą to. - jeden z ogrów pokazał palcem Agę, a dokładniej medalion na jej szyi. Dopiero teraz zauważyli, że dziewczyna przypatruje się im. Agnieszkę przeszedł dreszcz i szybko wstała z kamienia. Uśmiechnęła się niemrawo i pomachała do nich wolno ręką. Obydwa ogry głośno wciągnęły powietrze. Dziewczyna opuściła rękę i zaczęła się cofać przerażona, kiedy ogry szły w jej stronę, wyglądając na wzburzone.
-Ona nas wyzywa!* Nie puścimy tego płazem! - ogry wydały dźwięki bojowe i zaszarżowały na Agę. Zaś ona niezdolna się poruszyć ze strachu, zacisnęła oczy, czekając na uderzenie. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Usłyszała tylko świst, zduszony okrzyk ogra i okrzyk bojowy tego drugiego. Po chwili słyszała już tylko metaliczne dźwięki, uderzających o siebie przedmiotów. Otworzyła oczy. Koło niej ze strzałą wbitą pod obojczykiem leżał jeden z ogrów, a drugi ogr walczył z jakimś chłopakiem. Na oko był w jej wieku (tzn. 17 lat, bo tyle w tym świecie ma Aga). Chłopak miał czarne, krótkie, rozmierzwione włosy i oczy o odcieniu głębokiej zieleni. Ubrany był jak myśliwy, przez ramię miał przewieszony kołczan ze strzałami i łuk. Walczył z ogrem mieczem. Aga patrzyła na niego tak zdumiona, że nawet nie zauważyła kiedy zniknął ten drugi ogr.  Zaczęła się więc rozglądać, szukając go, a gdy go znalazła, zamarła. Szedł do chłopaka, który go nie widział, bo zajęty był walką z jego towarzyszem. Ogr z uniesioną maczugą, wykrzywił twarz złośliwie w bezzębnym uśmiechu. Pewne było, że chłopak zginie od uderzenia maczugi.
"Zaufaj mi" - Agnieszka usłyszała cichy głos w swojej głowie, ten sam, który wzywał ją do Księgi i medalionu. Świat jakby zwolnił. Coś poruszyło ciałem dziewczyny. W jednej chwili zobaczyła jak jej prawa dłoń unosi się w górę i palcem wskazującym pokazuje na ogra za plecami chłopaka. W następnej chwili jak i chłopak tak i ogry patrzą na nią zdziwieni, a potem jak ogr za plecami czarnowłosego wydaje dziki okrzyk i zamachuje się na chłopaka. Na końcu palca Agi pojawiła się znikąd srebrna kula, która urosła do rozmiarów piłki tenisowej. Zaraz po tym usłyszała swój głos, który dochodził jakby z oddali.
-Strzała wiatru! - świat wrócił do swojego tempa. Srebrna kula wystrzeliła w stronę ogra z dużą prędkością, zmieniając się po drodze w srebrną strzałę, która ugodziła go w serce. Bestia padła nieżywa. Agnieszka poczuła jak traci siły i wokół robi się ciemno. Chłopak szybko pokonał tego drugiego ogra i popatrzył na mdlejącą dziewczynę. Ostatnie co zapamiętała to to, że czarnowłosy coś do niej krzyczał i biegł w jej stronę. Potem była już tylko ciemność i cisza.
***
 Miała uczucie jakby dryfowała, gdy z tego stanu wybudziło ją łaskotanie w ramię. Obróciła się w tę stronę i otworzyła oczy. Zaraz po tym krzyknęła głośno, zakrywając siebie kołdrą i odsuwając się do ściany. W tym samym czasie czarnowłosy chłopak, stał oparty o ścianę, przysłuchując się rozmowie pewnej kobiety i dwóch mężczyzn. Na podłodze koło nich bawiły się dwie dziewczynki. Po usłyszeniu krzyku, chłopak i kobieta wpadli do pokoju gdzie była Aga i... kot z pięcioma ogonami, którego się przestraszyła. Czarnowłosy zaśmiał się.
-To tego się przestrasyłaś?** - spytał, ale Aga nic nie rozumiała z jego słów. Spojrzała na niego bezradnie.
-Nie rozumiem cię. - teraz chłopak spojrzał na nią zaskoczony. On też nie rozumiał jej słów. Ani cała reszta.
-Jak mamy się dowiedzieć skąd ma medalion, skoro się nie rozumiemy? - zagrzmiał starszy mężczyzna z wąsami. Dziewczynki z sąsiedniego pokoju, patrzyły ciekawie na dziewczynę. A Agnieszka spoglądała zaa pościeli na wszystkich. Wyglądała na zmieszaną i bezradną. Chłopak uśmiechnął się współczująco.
-Może jednak się da... - usiadł na łóżku, patrząc na Agę. Ręką wskazał siebie.
-Nasson. - uśmiechnął się. Wskazał dziewczynę. To akuratnie zrozumiała. Takie było jego imię i chciał by powiedziała swoje. Kołdrą przykryła nogi i uśmiechnęła się do Nassona.
-Agnieszka. - powiedziała i wyciągnęła do niego rękę w geście powitania, choć co prawda nie wiedziała czy to nieznowu jakiś "wyzywający" gest. Chłopak z nieznikającym uśmiechem, uścisnął jej dłoń.
-Agnie...Agnies... - miał trudności z wymową "sz".
-Nasson. - dziewczyna bezbłędnie wypowiedziała jego imię. W oczach czarnowłosego zajarzyły się ogniki determinacji.
-Agnie.....szka. Agnieszka.*** - na jego twarzy widać było triumf. Reszta osób uśmiechała się zdumiona. Dziewczyna odwzajemniała uśmiechy. Gdziekolwiek była, mogła liczyć na to, że ludzie będą mili. Mężczyźni znów zaczęli cicho rozmawiać, a kobieta przysłuchiwała się im. Nagle Aga zamarła, co zauważył tylko Nasson.
"Będziesz wiedzieć, co powiedzieć." - usłyszała głos. Dziewczyna spojrzała na medalion i wiedziała co ma powiedzieć. Zastygła w bezruchu.
-Co się stało? Hej! - spytał przerażony chłopak i wszyscy zwrócili swoją uwagę na Agę, której oczy zabłysły złotem.
-Co ja rozumiem, i ty zrozumiesz. Co ja powiem, i ty wypowiesz. - po tych słowach, złoto w jej oczach zabłysło mocniej i jej tęczówki wróciły do ich normalnego koloru.
-Co to było? - spytał młodszy z mężczyzn.
-Ona czarowała! Co powiedziała? Co zrobiła? - zagrzmiał drugi mężczyzna, patrząc badawczo na Agnieszkę.
-Ja was rozumiem! - dziewczyna uśmiechnęła się wesoło. Nasson uśmiechał się razem z nią.
-A my ciebie. To przez ten czar? - spytał, ale Aga wzruszyła ramionami. Nasson wytrzeszczył oczy w zdziwieniu, ale nic nie powiedział.****
-Nie mam pojęcia. Po prostu wypowiedziałam słowa, które mi pokazał. - popatrzyła na swój naszyjnik. Mężczyzna z wąsami wskazał medalion.
-Skąd go mas?
-Znalazłam. Byłam w szkole, w bibliotece i zauważyłam, że najniższa pólka jest z tyłu dziurawa Tam gdzie była dziura było wgłębienie w ścianie i przycisk. Gdy go wcisnęłam, półki się rozsunęły i tam były schody w dół. Po ich było jakieś dziwne pomieszczenie, pełen rożnych, dziwnych przedmiotów, które jeśli je dotknęłam, parzyły. Gdy się rozglądnęłam, usłyszałam głos, który mnie wzywał. Poszłam za nim i doszłam do medalionu i Księgi... - zauważyła, że kiedy tylko powiedziała "Księgi", oczy wszystkich rozszerzyły się w zdziwieniu i niedowierzaniu, ale nie spytała o co chodzi. - One jedyne mnie nie parzyły, więc je wzięłam i poszłam, bo takie miałam przeczucie. Później chyba zasnęłam wieczorem z medalionem na szyi i gdy oślepił mnie blask, byłam już tu, to znaczy w tym kręgu.
-W Kręgu Portalu. - uzupełniła, nie odzywająca się dotąd kobieta. Aga spojrzała na nią.
-Krąg Portalu?
-Mówiono, że dawno temu, kiedy jescze nie było wojny, założyciel Królewskiego Miasta przysedł przez portal w Kręgu i osiedlił się tutaj. - odpowiedział na pytanie chłopak.
-A czemu w czasie przeszłym? - to zdziwiło dziewczynę. Mężczyźni spojrzeli na nią smutno.
-Bo jesteś pierwsą osobą od śmierci Mędrca, która przesła przez portal. A to było setki lat temu. - Aga patrzyła na nich przerażona. Zdała sobie sprawę, że nie przez przypadek znalazła medalionu i się tu przeniosła. Jak powiedział kiedyś ktoś mądry "Nic nie dzieje się przypadkiem". Westchnęła.
-No dobra. Zbyt dużo książek czytałam, żeby wiedzieć, że jeszcze coś się za tym kryje, że tu jestem i znalazłam medalion. Czy jest coś co nie wiem, a powinnam? - spojrzała po wszystkich, wyczuwając niezręczną ciszę.
-Myślę, że powinniśmy ją zabrać do Maga. - odezwał się w końcu Nasson, wstając.
-Też tak myślę. Zabierzes ją tam. - powiedział mężczyzna z wąsami i razem z tym młodszym wyszli. Kobieta uśmiechnęła się do Agi.
-Jestem Ruth, skarbie. Zanim pójdziesz, przebierzesz się. A Nasson pójdzie po Dominicę. - kobieta wypchnęła chłopaka za drzwi i je zamknęła. Agnieszka zaśmiała, gdy obydwie z Ruth usłyszały głos Nassona, mówiący do każdego z wioski:
-Mam w domu Agnie...szkę! Ha!
-Dominica? Kto to? - spytała zaciekawiona Aga.
-To nasza najlepsza krawcowa w tej wiosce. - Ruth otworzyła szuflady, szukając czegoś. Zaraz po tym otworzyły się drzwi i do pokoju weszła młoda dziewczyna.
Miała może około 19 lat, proste, brązowe włosy do ramion i zielone oczy. Nie była ubrana w suknię, a brązowe legginsy i beżową tunikę na jedno ramię. Pod tuniką miała brązową koszulkę na ramiączkach. A do tego miała brązowe, wysokie buty z odwijanymi nogawkami.
-Jaka "najlepsa w tej wiosce"? Najlepsa w kraju! - zaśmiała się Dominica patrząc na Agę.
-Jasne, jasne. - Ruth uśmiechnęła się, a Dominica odwzajemniła uśmiech.
-Żartuje oczywiście. Jestem Dominica, a ty pewnie jesteś Agni...Agnie...Eh... Agnieska.
-Może być Aga. - dziewczyna uśmiechnęła się.
-Ok, Aga. Co my tu mamy? Hm... - Dominica wzięła metr krawiecki i zaczęła mierzyć Agę w pasie. Brązowowłosa posłusznie obracała się tak jak chciała krawcowa.
-A właśnie... większość z was tak mówi? To znaczy zamiast "sz" mówi  "s". -spytała Aga, patrząc na Ruth.
-Praktycznie wszyscy. Z wyjątkiem mnie i Maga i niektórych osób w tym świecie. - kobieta wyciągnęła jakąś sukienkę z kufra. Dominica usiadła na stołku i zaczęła szybko ją poprawiać. Ruth tym czasem, z tego samego kufra, wyciągła jeszcze czerwone, wysokie buty na złotym obcasie, wiązane z przodu.
-Ubierz je. - uśmiechnęła się i Aga spełniła polecenie. Od razu "urosła" o kilka centymetrów.
-Gotowe! - nie minęło nawet pięć minut, a sukienka została "ulepszona" o kilka detali.
Była cała złota, bez ramiączek, jednak na przodzie gorsetu widać było czerwień. Gorset wiązał się z przodu, a nie z tyłu, więc na czerwonym znajdowały się złote, błyszczące sznureczki. Spódnica wyglądała odrobinę jak u baletnicy, jednak ta zasłaniała 3/4 uda. Ruth z Dominicą dały Agnieszce jeszcze do tego długie rękawiczki od ramion aż do nadgarstka w kolorze czerwonym. Nic nie kłóciło się ze sobą, więc gdy Agnieszka ubrała sukienkę i rękawiczki wyglądała dostojnie tak samo jak smok na medalionie. Uśmiechnęła się nieśmiało.
-Pasuje mi? - spytała cicho. Ruth pokiwała głową, a Dominica uniosła kciuk do góry.
-I to bardzo. Prawda, że jestem geniuszem? - spytała ze śmiechem. Agnieszka i mama Nassona uśmiechnęły się jednocześnie.  Dziewczynki z sąsiedniego pokoju, weszły do środka, patrząc na Agnieszkę z niemym zachwytem.
-Czy mogłybyśmy spleść ci warkocza? - spytała wyższa z nich, z takimi samymi czarnymi włosami jak Nasson. Brązowowłosa uśmiechnęła się.
-Oczywiście. - Aga usiadła na ziemi, a siostry szybko i zwinnie zrobiły jej zwykłego warkocza. Młodsza z nich, która miała błękitne oczy po Ruth, dodała jeszcze z przodu, nad uchem czerwonego kwiatka.
-Dziękuję. - Agnieszka była naprawdę wdzięczna.
-A teraz już idź, bo cała wioska dowie się od Nassona, że ma w domu "Agnie...szkę, ha!". - mama chłopaka i Dominica wyprowadziły dziewczynę z domu. Wioska nie różniła się zbytnio od wsi średniowiecznych. Dom, w którym przebywała był największy i jakby najbardziej zdobiony. Zauważyła, że nad wioską znajdowała się bezbarwna kopuła, po której od czasu do czasu przebiegały białe światełka. Nasson uśmiechnął się na jej widok, a ludzie z wioski przystanęli, patrząc na nią.
-Chodźmy. Mag już czeka. - chłopak poprowadził Agę w stronę domu, mniejszego i praktycznie nie wyróżniającego się niczym od innych domów. Gdy doszli do drzwi, Nasson pokazał, żeby weszła sama. Agnieszkę zdziwił symbol nad drzwiami. Było to kółko podzielone na ćwiartki, a każda ćwiartka miała inny kolor: złoty, srebrny, brązowy i platynowy. W środku każdej części znajdował się kryształ innego koloru, symbolizujący żywioł. Zauważyła, że złota ćwiartka miała srebrny kryształ. Taki sam jak medalion.
"Powietrze..." - pomyślała i weszła do środka. W wnętrzu było ciemno, jednak na tyle jasno by dało się rozpoznawać kontury przedmiotów i mebli. Poczuła zapach czegoś, co drażniło ją w gardło.
-Podejdź tu. - usłyszała tajemniczy i zmęczony męski głos, dochodzący z łóżka, które stało w kącie pomieszczenia. Zaraz po tym usłyszała cichy kaszel. Podeszła do łóżka z zatroskaną miną.
-Jesteś chory? - spytała. Co prawda niewiele widziała, ale Mag miał siwe włosy i długą, siwą brodę jak przystało na maga. Leżał przykryty kołdrą.
-Tak. Na moje lata, zbyt duże użycie magii może spowodować osłabienie. A mnie przy okazji osłabienia złapała grypa.
-Rozumiem. - Aga usiadła na stołku, patrząc na swojego rozmówcę. To właśnie od niego miała się dowiedzieć o ty co miało i będzie mieć miejsce.
-A więc jakie masz pytania? Bo po to tu przyszłaś, by się dowiedzieć o tym.- starzec najwidoczniej uśmiechnął się lekko. Agnieszka wzięła głęboki wdech.
-Czym jest Medalion? Czy jest ich więcej niż jeden? - choć co prawda na drugie pytanie sama mogła się domyślić, ale potrzebowała potwierdzenia.
-Może od końca. Jeśli widziałaś symbol nad drzwiami mojego domu, masz już odpowiedź: są cztery medaliony. Medaliony zostały wykute przez pewnego Mędrca, który był najpotężniejszym magiem na świecie. Jego magia sięgała samych narodzin żywiołów i początku świata.
"Musiał być bardzo stary..." - pomyślała Aga, jednak słuchała z uwagą, nie przerywając Magowi.
Starzec kontynuował:
-Wiedział, że zbliżał się jego koniec, a na tym świecie panowała już wojna. Wykuł cztery medaliony i w każdym medalionie zawarł jeden żywioł. Twój, złoty, ma żywioł powietrza, jak zapewne zauważyłaś.
Aga przytaknęła.
-Właściwie co to za miejsce? To znaczy nie chodzi mi konkretnie o twój dom, tylko tą wioskę, ten kraj, ten świat. - wyjaśniła o co jej chodzi, bo czasami mogła nie otrzymać tej odpowiedzi, której oczekiwała. Tak czasami bywa z starymi i mądrymi magami. Starzec zaśmiał się, co wywołało u niego kaszel. Aga patrzyła na niego z troską.
"Może powinnam przyjść później."
-Nie, teraz jest dobry czas. I dobre pytanie zadałaś, to się chwali. - uśmiechnął się. - Ten świat nazywamy Magiczny światem, ten kraj Seraphią, a ta wioska, to po prostu wioska. Magiczny świat jest przeciwieństwem twojego świata, w którym ludzie zapomnieli o magii, wyparli się jej i wszystko zastąpili nauką i technologią. Nasz i twój świat różni się bardzo, a jednak jest odrobinę podobny.
Znasz może jedno z podobieństwo? - spytała Mag, patrząc na dziewczynę. Zamyśliła się. W końcu przypomniała sobie słowa Nassona.
-Wojna.
-Masz rację. Ten świat był spokojny. Ludzie nigdy nie wycinali lasów i pomagali magicznym zwierzętom, a one odwdzięczały się im na przykład nawożąc ich pola lub pomagając przy różnych pracach. Jednak pewnego dnia, znikąd do Królewskiego Miasta przybył młody mag. Jego moc była bardzo potężna, prawie taka sama jak u Mędrca. Chciał władać tym światem i złożył nawet propozycję podzielenia się władzą z ówczesnym królem, jednak ten nie zgodził się, a co więcej wygnał go z kraju. Mag postanowił się zemścić i przy pomocy magii, obalił wszystkie sąsiednie królestwa. Wtedy umarł Mędrzec pozostawiając cztery medaliony. Młody mag przemieniał naturę stworzeń, naturę nieba i ziemi na zło. Stworzenia światła stawały się mroczne, a stworzenia mroku stawały się jeszcze gorsze. Ziemia stała się jałowa, wszystko na niej umierało, a blask dnia zamienił się na wieczną noc.
-Czyli to jest powód, dla którego znalazłam medalion i się tu przeniosłam? Mam pokonać tego Maga? - spytała Agnieszka, patrząc na swojego rozmówcę przerażona. Nie bardzo jej się to podobało, choć często marzyła o "magicznych przygodach".
-Nie sama. Są cztery medaliony, więc jest czwórka wybrańców. Jesteś jednym z nich. Wedle przepowiedni ty i twoi towarzysze, zdobędziecie moc Medalionów i rozświetlicie mrok tego świata.
-Czyli mam rozumieć, że nie mam wyboru w tej kwestii?
-Nie. Medalion ciebie wybrał i nie opuści cię twoje przeznaczenie, póki go nie spełnisz.
-Aha, rozumiem. Chyba... - mruknęła, patrząc na medalion. Błysnął w ciemności i zobaczyła smoka.
-A czy ten smok i pegaz są na każdym medalionie?
-Nie. Każdy medalion ma innych opiekunów. Nikt nie wie gdzie są opiekunowie medalionów, jednak było powiedziane, że na wezwanie swoich podopiecznych, przybędą im z pomocą.
-Czyli mam tu jakichś opiekunów, tak? Dobrze wiedzieć, że ktoś mi pomoże.
-Pomogą ci nawet więcej niż myślisz. Każdy opiekun "oferuje" ci przemianę wzamian za twoją pomoc w zniszczeniu zła. Twoim żywiołem jest wiatr, lecz jeśli jednak przemienisz się ze smokiem bądź pegazem, zyskasz chwilowo ich umiejętności.
-Czyli co? Będę ziać ogniem jak smok? - Aga jakoś sobie tego nie wyobrażała.
-Nie do końca. - Mag uśmiechnął się lekko. - Będziesz mogła prócz wiatru używać w małej cząstce ognia, a także zyskasz wytrzymałość, siłę smoka. Nie wiem jak to dokładnie jest. Mam tylko ogólną wiedzą na ten temat, choć to zawsze więcej niż u innych. Jeśli wezwiesz swoich opiekunów, dowiesz się wszystkiego od nich.
-Coś jeszcze powinnam wiedzieć?
-Przybyłaś tu pierwsza, więc do ciebie należy odnalezienie pozostałej trójki.
-A skąd mam wiedzieć gdzie są? I skąd ma wziąć pozostałe medaliony?
-My też nie wiemy gdzie są. Zdaj się na los, bo nic nie jest przypadkowe. Co do medalionów, masz to ułatwione na tyle, że jeden jest tutaj w wiosce, jako, że jesteśmy najbliżej Kręgu Portalu. Drugi jest w Królewskim Mieście, u króla, a położenie trzeciego nie jest nam znane. Wiemy tylko tyle, że jest w twoim świecie, tak jak twój medalion niedawno. - mędrzec zakaszlał kilka razy. Za długo mówił.
-Podać ci coś? - spytała z troską.
-Nie trzeba. - starzec uśmiechnął się. I wtedy obydwoje usłyszeli dzwony. Biły głośno i jakby chciały coś przekazać. Mag wciągnął głośno powietrze, patrząc za okno.
-Nie, nie teraz. - jęknął cicho.
-Co się dzieje? Co znaczą te dzwony? - spytała dziewczyna, słysząc jak ludzie coś krzyczą i biegają po wiosce. Starzec spojrzał na nią przerażony.
-To znaczy, że mamy kłopoty.
______________________________________________________________________________
 * - pomachanie ręką w stronę kogoś, znaczy tyle co "Wyzywam cię do walki, ty śmierdzący głupku!". Oczywiście "śmierdzący głupku", każda rasa odczytuje inaczej tzn. inną obelgę. Ogry odczytały to akuratnie tak i to było niezwykle dla nich obraźliwe, bowiem te bestie twierdzą, że pachną "esencją bagiennych kwiatów". Zapach tych kwiatów, równa się zapachowi dwutygodniowej, znoszonej skarpetki.
** - w tym świecie ludzie nie umieją wymawiać "sz", dlatego odrobinę seplenią. Niby "rz" jest podobne, jednak to znacząca różnica.
*** - tu Nasson szczególnie się zawziął i dlatego powiedział "sz". Potem jedyne słowo, które mówił z "sz" to Agnieszka.
**** - "wzruszenie ramionami" znaczy tyle co "nie czuję się dziś najlepiej", co wyjaśnia zdziwienie Nassona na gest Agi.

------------------------------
I oto wreszcie pojawił się drugi rozdział ^ ^ Szczerze mówiąc, nie wiem kiedy będzie następny, sami wiecie... szkoła i te sprawy ^ ^" Jednak mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba i, że następny ukaże się już niedługo. Dziękuję, źe chcecie czytać Medaliony ^ ^